6.11.2008

przepaść nie ma dna

na początek odniosę się do komentarzy, czy też do komci, jak to ujęła miaumiau zgodnie z tym, jak to ujął pan cygaro (linki zaraz po prawej).

moja ukochana jedyna miłości, za którą tęsknie już drugi miesiąc chyba (a jeśli źle policzyłam to znaczy, że po pierwsze algebra nigdy nie była moją mocną stroną, po drugie wszystko jedno, ile to jest, bo i tak za długo już, a wszyscy to wiemy i nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu, że będzie jeszcze dłużej): jeśli masz ochotę na chałupniczą etymologię słowa rajstopy na pewno sama sobie z tym świetnie poradzisz, poza tym najprawdopodobniej już o tym rozmawiałyśmy. nie wydaje mi się, żeby istniało słowo którego nie rozbroiłyśmy, nie obezwładniłyśmy jeszcze. choć może doszukiwanie się etymologij jest wręcz nadawaniem nowej wzmożonej siły słowu, co ty na to, droga ma? ucałowania dla mięciutkiej jutrzenki na twej głowie zwanej również puszistik i dla twoich gadających kolan - one też są noiseways. zważ, że czyniąc ukłony, a raczej zamykając te żabki w tych bąbelkowych serduszkach na zielonym tle (patrz mój przyjaciel szlafrok) z ramienia bloga nobilituje cię tym samym. Wiedz też, że z drugiej strony żadna to nobilitacja, bo nawet gdybym wybrała cię na prezydenta USA nie zasłużyłabym na nic więcej niż twoje zwykłe "Phi". To by dalej było mało. Choć z trzeciej strony ty nie zwykłaś mówić "Phi". To była hermetyczna odpowiedź specjalnie dla ciebie.
droga julenko (z kolei) ty umiesz tylko poganiać w komciach. ale - i to skuteczne, bo kwitnie, spójrz tylko, kolejny wpis pod palcami memi. serdeczności.

teraz siorb z książki "obietnica poranka", autor romain gary.

"Byliśmy wówczas rzeczywiście na dnie - nie mówię na dnie przepaści, bo życie pouczyło mnie później, że przepaść nie ma dna i że wszyscy możemy osiągać rekordy w zdobywaniu głębi, nie wyczerpując nigdy do końca możliwości, jakie dają te interesujące zawody".

książkę polubiłam za to jedno zdanie, ale zrozumiałam, że skoro chcę ją lubić dalej, nie powinnam czytać ani strony więcej niż przewiduje minimum programowe -u mnie równowarte z trzydziestoma stronami. romain gary (właściwie roman kacew, występował również pod pseudonimem emile ajar) to na pewno był wspaniały facet i chętnie wychyliłabym z nim niejednego drinka w jego ulubionym paryżu gdyby tylko żył jeszcze, albo gdybym ja żyła wtedy, kiedy on. w skrócie - gdybym teraz była martwa. moje wydanie tej lektury zostało oprawione grubą okładką i dodatkową-papierową-cienką-autonomiczną.
do tej pory zachodzę (na piesze wycieczki) w głowę po co są te cienkie w ogóle. u mnie zawsze kończy się to tak, że cienka zostaje zmasakrowana już w pierwszych trzech dniach transportowania jej w torbie granadyjskiej, zatem zdejmują cienką i narażam tę grubą na zniszczenie. więc nie wmawiajcie mi, że cienka jest po to, by uchronić grubą!...
czasem myślę sobie, że cienka okładka jest po to, by zaginała się wokół grubej i tworzyła takie interesujące marginesy na początku i na końcu.
jakby się temu przyjrzeć uważniej można nawet dojść do wniosku, że to zagięcie trochę przynosi na myśl inne zagięcie, które znamy ze szkolnych... (tu monkas zaaranżowałby pewnie niespokojne werble skwitowane wybuchem grzmiących, soczystych fanfarów) ... SEKRETÓW. pamiętacie sekrety? zaginamy róg kartki w zeszycie lub w pamiętniczku i piszemy tam "kocham cię" lub po prostu rysujemy serduszko i niech nikomu nie przyjdzie do głowy wpisać tam prawdziwy sekret! (na przykład "emilki tata jest alkoholikiem i zdradza jej mamę" lub "jacuś wczoraj miał dziurę w skarpetce"). dawno nikt nie zostawił mi takiego sekretu.
ale-trochę zboczyłam ze szlaku. na wyżej wspomnianym interesującym marginesie przed stroną tytułową przeczytałam, że "swoją biografię utrwalił w obietnicy poranka". nie miałabym za złe romainowi, że spisał biografię, ale kilka zdań wcześniej na tym samym marginesie wydawca pozwolił sobie wydrukować, kim romain właściwie był i co robił. "w czasie wojny służył w lotnictwie francuskim, bombardował niemieckie łodzie podwodne, patrolował niebo nad afryką. Potem został znanym dyplomatą (...)". od razu wiadomo, że to nie dla zofii, gdzie mi tam opisy czynów bohaterskich i to naprawdę takich na skalę światową, że wojna, że dyplomacja. z całym szacunkiem, ale nie. odłożyłam książkę grzecznie na półkę w przedpokoju (nie opierajcie się o ten regał, bo tata podczas montowania nie przytwierdził go do ściany, miał to zrobić, naprawdę, ale pokłócił się z mamą i uniósł się honorem. w związku z tym kiedy oprzecie się, regał również będzie chciał się oprzeć, a nie będzie miał o co i się w końcu zawali), pozostawiając dodatkową-papierową-cienką-autonomiczną taką, jaką ją wyprodukowali, ale trochę mi jej żal, bo świata nie widziała.

po przełomowych odkryciach dokonanych w kwestii mojego licencjatu i eksplozji problemów do rozgrzebania w nim, w pełni sobie zasłużyłam na "niepójście" na jutrzejsze kolokwium z hiszpańskiego. o, tak. dobranoc.

5 komentarzy:

  1. http://www.youtube.com/watch?v=69P6JvnXtuE

    OdpowiedzUsuń
  2. komcie, komcie, komcie!!!
    słowo to zaczerpnąłem z blogasków nastolatek, których żadne z nas nie chciałoby poznać, bo nie mają mózgów, nie wolno z nimi iść do łóżka, wszędzie mają pełno migających gifów z pieskami, kotkami, księżniczkami i innymi gównami i w ogóle nie są fajne. mają tylko jedną fajną rzecz - słowo "komcie". i tę rzecz im zabrałem.

    "obietnica poranka" jest świetną książką, bez wahania zaliczam ją do 58 najlepszych książek, jakie czytałem. ale jednak Gary'ego miłuję najpierw za to, co spłodził jako Ajar - "życie przed sobą". tę powieść zaliczyłbym nie tylko do wspomnianego elitarnego stosu książek najlepszych, ale także do zbioru książek najważniejszych. o!

    OdpowiedzUsuń
  3. i jeszcze coś, drobna uwaga pana redaktora. :-)
    ta czcionka w połączeniu z tym tłem zupełnie nie czyta się w długich i zwartych tekstach. być może chcesz, żeby było trudno i żeby dali radę tylko zdeterminowani i najtwardsi. a być może nie. Ty wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. no, panie tadeuszu, wszystko pozmieniałam, a co więcej te zmiany dedykuję właśnie panu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. od razu trochę lepiej. :-)
    tym oto komciem dziękuję.

    OdpowiedzUsuń