29.06.2008

pani zośko

Ludzie nie mówią do mnie ani o mnie "Zośka". Myślę, że ma to coś wspólnego z moim nazwiskiem. Moje nazwisko brzmi dosyć delikatnie, acz poważnie, dlatego też najłatwiej nazywać mnie Zosią albo Zofią. Do Zośki pasowałoby coś z głoską nosową w nazwisku, albo coś krótkiego i dziarskiego. Coś podkarpackiego, może śląskiego. Może coś bardziej kaszubskiego też. Albo nazwisko będące nazwą dla jakiejś części ciała ( np. Zośka Trzustka, Zośka Kolano, Zośka Wątroba, Zośka Nos - nie mam tu na myśli oczywiście genitaliów), albo jakiegoś zwyczajnego przedmiotu, choć raczej nie łóżka (np. Zośka Piłka, Zośka Torba, Zośka Krosno, Zośka Balkon, Zośka Lampa etc.) Tak.

Jeśli chodzi o alkohole, coraz bardziej skłaniam się ku tequili. Właściwie to od dawna jej się kłaniam. Podoba mi się, bo proces jej picia jest trzyfazowy, mam tu na myśli zestaw z solą i cytryną. Można go urozmaicić body shotami, choć te wolę obserwować bardziej niż brać w nich udział. Oprócz wlania jej w siebie, trzeba znaleźć coś, czym można pokroić cytrynę, ba, trzeba znaleźć cytrynę. Do krojenia cytryny można użyć totalnie uniwersalnego dowodu osobistego. Nasi rodzice byli tutaj bardzo pokrzywdzeni w swoich czasach studenckich, bo jak pokroić cytrynę książeczką (choć mojemu tacie i tak nie brakowało pomysłów, sławna historia z goleniem kaktusów podczas objazdu naukowego, ale to zgoła inny temat). Oprócz krojenia c z y m ś, warto poruszyć kwestię krojenia n a c z y m ś . Słowem - w powietrzu tego panie nie zrobisz. Niekoniecznie ma się pod ręką stół, nie wspominając deski (do prasowania, do krojenia, klozetowej lub po prostu deski) . Ostatnio u mojego ulubionego małżeństwa Jarząbschuetzów, kroiłam cytrynę po prostu na podłodze, która była obita wykładziną (nie wiem, czemu produkuje się wykładziny, którymi można się pokaleczyć, ale to też inny temat), mam nadzieję, że nie pokroiłam samej też wykładziny. W pociągu relacji Warszawa-Nowy Targ kroiliśmy cytrynę na przeterminowanym miesięczniku JOY, uważam, że trochę za bardzo go tym samym nobilitowaliśmy, ale czasem kpina polega na nobilitowaniu czegoś co bezspornie na to nie zasługuje . Z JOYem robimy to często. Bardzo fajnie jest posypać dłoń solą. Fajnie, że ciało jest potrzebne do picia (oprócz ust), za to samo lubię wciąganie (ale tu ograniczam się tylko do tabaki). W tekli kocham również to, że się we mnie hibernuje. Mogę zasnąć i obudzić się nadal pijaną teklą. Właściwie to zbawienne działanie tekli odczuwam dopiero po pierwszym przebudzeniu. No - drugie przebudzenie jest dużo mniej przyjemne i oczywiście wiążę się z myślami bardziej "nigdy więcej nie piję" niż "kocham teklę". Po drugim przebudzeniu zaleca się "Dzień Idioty", wspaniała sprawa. "Dzień Idioty" polega na negacji teorii Mc Luhana, mam tu na myśli teorię o telewizji jako o zimnym środku przekazu. W "Dniu Idioty" zaleca się traktowanie telewizji jako gorącego środka przekazu i najlepiej zostać przy jednym kanale. Tu polecam TVN siedem, szczególnie sobotnią ramówkę.

A tak na marginesie. Nazwa kanału TVN siedem - pierwsze skojarzenie oczywiście wiąże się, że szczęśliwą liczbą (a tak w ogóle TV trwam powinna ewoluować na TV trwam dwanaście - jeśli już jesteśmy przy skojarzeniach natury numerologicznej). Możliwe że "siedem", bo to siódmy już produkt ITI (ale tego nie jestem pewna). A jeśli przyjmiemy, że TVN zwykłe to TVN jeden, to mamy do czynienia z czymś co kojarzy mi się z numerowaniem epizodów "Gwiezdnych Wojen". Jeżeli mamy jeden i siedem to może pojawi się jeszcze dwa, trzy, cztery pięć i sześć... Wierzymy w potencjał grupy ITI i cieszymy się na samą myśl o nowych kanałach, które uratują nas w "Dniu Idioty".